W miarę eksplozji populacji miejskich przestrzeń osobista staje się rzadkim luksusem

$config[ads_kvadrat] not found

O co chodzi z Przeludnieniem ⚠ Czy powinniśmy się bać?☠

O co chodzi z Przeludnieniem ⚠ Czy powinniśmy się bać?☠
Anonim

W zatłoczonym wagonie metra znalezienie pary pustych miejsc jest jak plamienie chipsa 20 na podłodze: to rzadkość; to jest przypadkowe; i to czyni nas dziko zaborczymi. W dobie przeludnienia przestrzeń osobista jest pożądanym luksusem. (Nie ma cienia podobnego do cienia rzucanego na rozciągającego się członka pociągu.) Jesteśmy gotowi dodać kolejne cztery miliardy ciał do planety przed końcem tego stulecia i nie robimy już więcej miejsca. Jeśli nie możemy zmienić ilości posiadanej przestrzeni fizycznej, będziemy musieli zmienić potrzebną nam przestrzeń psychologiczną.

Na dobre i na złe, to od nas zależy, czy będziemy mogli negocjować z naszymi środowiskami dla wygody. „Przestrzeń osobista nie jest jakąś niezmienną własnością osoby”, mówi dr Dan Kennedy z Indiana University, neurobiolog badający zachowania społeczne. „To jest czymś, co konstruujemy dynamicznie”.

Kennedy oznacza, że ​​nie ma narzuconego wymogu utrzymania, na przykład, promienia dwóch stoisk od wszystkich w łazience, przynajmniej nie psychologicznie. Nikt nie wita nagłego pojawienia się spodni i kostek w straganie obok, jeśli reszta łazienki jest pusta, ale jeśli wszystkie toalety są zajęte, nagle wydaje się znacznie mniej natrętne. Dostosowanie naszej koncepcji przestrzeni osobistej na krótką metę jest faktem, mówi Kennedy. Jednak długoterminowa adaptacja ma swoją cenę.

„Co się stanie, jeśli z czasem zmusisz kogoś, kto chce, aby duża przestrzeń istniała na mniejszej przestrzeni?” Pyta Kennedy. „Albo się dostosują, albo utrzymają ten stały stan pobudzenia lub dyskomfortu, niż woleliby nie być”.

Życie w gęsto zaludnionym mieście jest ćwiczeniem łagodzącym dyskomfort. Poruszanie się po przeciętnym rynku w Manili jest jak walka o miejsce w nowojorskim barze nurkowym; publicznie, uczucie dziwnej skóry na skórze jest nieuniknione. Opracowaliśmy strategie, takie jak unikanie kontaktu wzrokowego lub odwracanie się plecami do ludzi w tłumie, aby zwalczać mniej namacalne wtargnięcia. Przerywane ucieczki do prywatnych domów lub biur mają kluczowe znaczenie dla zachowania zdrowia psychicznego.

Ale na dłuższą metę życie w mieście jest życie publiczne. „Kiedy jesteś w metrze lub pociągu, zdarza się, że jest to bardzo niewygodne” - mówi Kennedy. „Co robi ten wzrost dyskomfortu i pobudzenia w dłuższej perspektywie?”

Chociaż globalna populacja przybyła do ośrodków miejskich od czasów rewolucji przemysłowej, dopiero niedawno naukowcy przyjrzeli się długoterminowym skutkom życia w gęsto zaludnionych obszarach. Wszystkie wyniki podkreślają jeden z głównych trendów: życie w mieście jest psychologicznie niebezpieczne. „Środowiska są bardzo różne i różnią się od tego, w czym ewoluowaliśmy, aby żyć”, mówi Kennedy. „I to będzie miało wpływ na nasze zdrowie psychiczne”.

Wskazuje na badanie przeglądowe z 2005 r., Opublikowane w Biuletyn Schizofrenii, co sugeruje związek przyczynowy między środowiskiem miejskim a psychozą. Opublikowany w 2011 r. Artykuł Natura wykazali, że mózgi ludzi, którzy dorastają w miastach, są nieproporcjonalnie aktywne w odpowiedzi na stres. Przeludnienie, oczywiście, jest tylko jednym z wielu powodów, dla których życie w nowoczesnym mieście jest tak psychologicznie opodatkowane - jest też więcej przestępczości, więcej hałasu, większej presji w pracy - ale jest to jeden z najbardziej wewnętrznych.

W miastach najbliższej przyszłości stoiska łazienkowe będą pełne, przez cały czas.W 2014 r. Światowa Organizacja Zdrowia oszacowała, że ​​54% światowej populacji mieszka w miastach, w porównaniu z 34% w 1960 r., A przyszły wzrost prawdopodobnie nastąpi w słabo rozwiniętych regionach, w których główne środowiska miejskie dopiero zaczynają się zakorzeniać.

Film o światowym wzroście populacji na trafnie nazwanej WorldPopulationHistory.org przedstawia alarmującą eksplozję gwałtownego wzrostu, który wyrósł z rewolucji przemysłowej. W 1750 r., Mniej więcej dekadę przed jego rozpoczęciem, globalna populacja oscylowała wokół 717 milionów ludzi - a na mapie świata widać tylko kilka rzadkich obszarów miejskich, skupionych głównie w Indiach i Chinach. Do 1850 r. Europa nagle zalała niekontrolowany rozwój miast, a populacja świata eksplodowała do 1,22 miliard po tym, jak ludność wiejska wyemigrowała do miast, aby pracować w fabrykach. Unikanie sąsiadów w zatłoczonych uliczkach bardzo różniło się od przemierzania otwartych pól, ale mieszkańcy miast nauczyli się wymagać zapłaty (przynajmniej psychicznie; fizycznie byli zbyt zajęci zwalczaniem szerzącego się rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych). Wtedy, jak teraz, nie mieli większego wyboru.

Koncepcje przestrzeni osobistej, przypomina nam Kennedy, to konstrukcje różniące się kulturą, czasem i sytuacją. Jeśli szacunki Narodów Zjednoczonych są poprawne, zajmiemy się tym 11,2 mld ludzie w 2100 r. - z czego ponad 4 miliardy, jak przewiduje Bank Światowy, będzie w Afryce. Ten świat będzie bardzo różny od tego, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, a także koncepcja przestrzeni osobistej następnego pokolenia. Przewlekły stres wywołany życiem w mieście - w rodzaju oskarżania o spadek zdrowia psychicznego - może istnieć tylko wtedy, gdy środowisko jest postrzegane jako stresujące. Czy następne pokolenie dzieci dorastających w Bombaju, Lagos i Colombo będzie lepsze niż dzielenie się osobistą przestrzenią? Prawdopodobnie. Zamiast spekulować na temat naszej zdolności do dostosowania się - Kennedy już wie, że jesteśmy w tym dobrzy - decyduje się zaufać przyszłym urbanistom.

„Nawet w zatłoczonym mieście nie sądzę, żebyśmy byli tam zapakowani jak sardynki, w te ciągłe sytuacje wywołujące niepokój, od których nie ma ucieczki”, mówi.

„Ale w takich przypadkach jaka będzie reakcja? Nie jestem pewny."

$config[ads_kvadrat] not found