„Marsjański” film będzie rad. Przeczytaj powieść Andy'ego Weira.

$config[ads_kvadrat] not found

Sex drive CZ dabing Andy a Randy na kalbě

Sex drive CZ dabing Andy a Randy na kalbě
Anonim

Masz mnóstwo czasu na czytanie Andy'ego Weira Marsjanin zanim Ridley Scott i Matt Damon dołożą wszelkich starań, by na jesieni naśladować ten mistrzowski kawałek twardej opowieści science fiction. Nie czekaj tylko na film; czytać książkę. Ponieważ bez względu na to, co zrobią Damon i Scott, nie może to być tak płynnie urzekające, jak niespodziewana powieść Weira.

Te prozy! Opowieść Weira o genialnym naukowcu i astronaucie osadzonym na Marsie po tym, jak burza dzieli go od jego załogi, pozostawiając go na śmierć, nie jest nieprzeniknionym tomem aeronautyki. Na pewno jest dużo ciężkiej nauki. Ale bohater Weira, Mark Watney, jest zabawny jak diabli. Jest jasny, sarkastyczny, palący i pragmatyczny w końcu. Jego osobowość utrzymuje żargon w zasięgu ręki nawet najbardziej bezczelnego naukowego umysłu. Utrzymuje też ciągłość narracji, czyniąc szybki i wciągający odczyt. Jak podkreśla Nick Catucci w swoim przeglądzie EW: „Humor IT-Bro czyni go Watneyem relatywnym”. Tom Shippley w dziennik "Wall Street posunął się nawet do nazwania dzieła Weira „Najlepszą czystą powieścią science fiction od lat”.

Zastanówmy się nad krótką chwilą w powieści, w której wielkoludy NASA na Ziemi desperacko pragną odzyskać Watneya, ponieważ z pewnością traci rozum:

„Utknął tam. Uważa, że ​​jest całkowicie samotny i że wszyscy zrezygnowaliśmy z niego. Jaki wpływ ma to na psychologię człowieka? Odwrócił się do Venkata. „Zastanawiam się, co on teraz myśli”.

WPIS LOG: SOL 61 Dlaczego Aquaman może kontrolować wieloryby? To ssaki! Nie ma sensu.

A co z generacją żargonu Watneya…

Wiesz co? „Kilowatogodzina na sol” to ból w dupie. Wymyślę nową nazwę jednostki naukowej. Jedna kilowatogodzina na zol to… może być cokolwiek… um… wciągam to… Nazywam to „ninja piracką”.

Albo jego gra zgłaszania konsumentów…

Każdy członek załogi miał swój własny laptop. Mam więc do dyspozycji sześć. Raczej miałem sześć. Mam teraz pięć. Myślałem, że laptop będzie dobrze na zewnątrz. To tylko elektronika, prawda? Będzie wystarczająco ciepło, aby działać w krótkim okresie czasu i nie potrzebuje powietrza na nic. Zmarł natychmiast. Ekran zgasł, zanim wyszedłem ze śluzy. Okazuje się, że „L” w „LCD” oznacza „Liquid”. Myślę, że albo zamarzł, albo wygotował się. Może opublikuję recenzję konsumencką. „Dostarczono produkt na powierzchnię Marsa. Przestało działać. 0/10. ”

Jest to rodzaj śmiertelnego dowodu przenikającego najczarniejsze okoliczności Marsjanin. To właśnie odróżnia pisanie Weira od praktycznie każdego, kto ćwiczy w tym gatunku, gdzie narracja „Robinson Crusoe on Mars” byłaby prowadzona z zapałem Debbie Downer. Weir to Asimov dla Milenium.

A co jest lepsze niż podążanie za historią człowieka, który utknął na innej planecie niż czytając konto? Oglądanie wersji filmowej z pewnością będzie doznaniem estetycznym, ale sama historia nadaje się do izolacji czytania powieści. Czytanie o trudnej sytuacji Watneya stawia czytelnika w jego butach, zamiast zmuszać ją, jak to ma miejsce w zbyt wielu filmowych adaptacjach, do przyłączenia się do bohaterów z powrotem na Ziemię kibicujących za jego bezpieczny powrót.

Wejście jazu na szczyt ziemi bestsellerowej i kolejna umowa filmowa nie była podróżą liniową. Odszedł od publikowania rozdziałów Marsjanin na swoim osobistym blogu, aby opisać go na Amazon za (dosłownie) złotówkę, by w końcu zebrać wystarczającą ilość słów, aby zainteresować właściwe osoby. Wytrwałość takiej rzeczy pasuje do jego bohatera Watneya.

Książka jest prawie zawsze lepsza niż film, ale nie wyłącznie. W tym przypadku czytanie powieści Andy'ego Weira niekoniecznie będzie bardziej satysfakcjonującym doświadczeniem; z pewnością będzie inaczej, i będzie wykorzystywać samotną, na wpół orzechową intymność opowieści, która była ostateczną intencją powieści.

$config[ads_kvadrat] not found