Futurystyczny utopia mormonów Davida Halla nie ma domu w Vermont

$config[ads_kvadrat] not found

Elenyi | Saints Channel Studio

Elenyi | Saints Channel Studio
Anonim

W 1954 roku Tracy Hall zachorowała, czekając, aż ziemia wypluje diamenty. Zorientował się, jak je wytworzyć. David Hall, jego syn, ma dość czekania, aż ziemia wypluje idylliczne społeczności, więc wykorzystuje swoją fortunę i wysokociśnieniową strategię ojca, aby spróbować je zbudować. Człowiek, który zbudował i sprzedał Novatek, firmę dostarczającą diamenty do odwiertów naftowych, zbiera ziemię na całym świecie, wyrzucając miliony w nadziei, że w końcu uda mu się zbudować techno-utopię Mormonów.

Będziemy musieli wycofać się. Dwa wieki temu Józef Smith założył Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich.Wraz z niezliczonymi innymi pozornymi boskimi objawieniami Smith zaproponował swoim zwolennikom wizję idealnej społeczności, utopii mormońskiej. Nazwał to Plat Syjonu i wyszczególnił jego projekt i porządek. To nie było tylko Smitha idealna społeczność; to było idealna społeczność. Miasta te byłyby agrarne, samowystarczalne, pobożne i liczne. Każdy mógł pomieścić 20 000 mormonów na siatce o powierzchni jednego mila kwadratowego. Smith chciał, aby jego wymarzone społeczności „wypełniły świat”, ale nie udało mu się zbudować nawet jednego.

Hall zamierza wykorzystać plany Smitha, aby zmienić miejsce narodzin proroka, Sharon, Vermont w Plat. Kupił już około tysiąca akrów idyllicznej ziemi uprawnej Vermont za 3,6 miliona dolarów i nie zatrzymuje się tam. Chce, aby 5000 akrów pomieściło 20 000 mieszkańców, a on planuje wydać ćwierć miliarda dolarów, aby jego rozwój NewVista stał się rzeczywistością.

Podobnie jak diamenty, społeczności tradycyjnie tworzą się naturalnie. W pewnych warunkach kilka domów zamienia się w wioskę. Z biegiem czasu w tej wiosce pojawią się naciski, które wymagają ekspansji; Wkrótce wieś staje się miastem. W miarę upływu czasu mieszkańcy eliminują niedoskonałości, a ostatecznie - ujrzeć - jest Burlington.

W Vermont ludzie są dumni z dowodów tego procesu. Większość miast nie znajduje się na siatkach, a zadaszone mosty z XIX wieku mają znaki „Dwa dolary grzywny za jazdę po tym moście szybciej niż spacer”. Społeczności hippisowskie i hipisowskie stanu Green Mountain mogą zgodzić się na tę narrację, jeśli nie wiele jeszcze.

Ta postać - wraz z tanią, obfitą, odizolowaną ziemią - czyni Vermont atrakcyjnym stanem dla osób z zewnątrz. Utopijni od dawna widzieli okazję i wolność na wzgórzach stanu. Począwszy od lat trzydziestych XIX wieku, akolici z różnych religii, w tym mormonizm, przybyli, aby założyć kolonie, z których zdecydowana większość została ostatecznie rozebrana lub przeniesiona. Trend utrzymywał się przez XX wiek, kiedy społeczni i polityczni rewolucjoniści podążali śladami pobożnych kolonistów. W latach 60. i 70. niezadowoleni wolnomyśliciele z całego kraju połączyli siły i ruszyli w stronę ponętnych wzgórz. Vermont został opanowany przez gminy.

Ponownie większość gmin zawiodła. Jednym z takich nieudanych przedsięwzięć było Prickly Mountain, pomysł dwóch młodych architektów, Davida Sellersa i Billa Rienecke, świeżo po szkole architektury Yale. Mieli nadzieję zbudować sanktuarium schroniska narciarskiego antiestablishment, ale postanowili zrezygnować z nauki i wymyślić nową metodę. Metoda polegała na zaprojektowaniu konstrukcji w miarę ich konstruowania. Nie było żadnych planów, planów i zasad.

Pisarka Karrie Jacobs napisała ostateczny artykuł na temat Prickly Mountain. Podczas, gdy nie udało im się „wzbogacić, odkrywając na nowo domek narciarski”, mówi Jacobs Odwrotność, udało im się eksperymentować z budową. „Zamiast naprawdę zarabiać na sprzedaży, zaczęli sprzedawać części ziemi taniej innym architektom, którzy tam je śledzili, i wspólnie zbudowali grupę bardzo dziwnych domów”. Ci architekci chcieli się dobrze bawić: byli „Ma dość modernistycznej ortodoksji, której się uczyła” - mówi. „Więc wszyscy uciekli razem”.

Kolczasta Góra nie była dokładnie utopią. Niewiele było „inżynierii społecznej”, jak ujął to Jacobs, które uważa za niezbędne, aby ugoda kwalifikowała się jako utopijny projekt. „Ludzie w pewnych utopijnych społecznościach uwierzyliby w coś lub mieli pewne rytuały” - wyjaśnia. „Być może nie uprawiali seksu, seksu, nie jedzą mięsa i nie tkali koszyków”. Prawdziwe utopie to najczęściej próby silnych umysłów, by uciec i zniweczyć nieszczęścia współczesnego społeczeństwa. Utopijni chcą zobaczyć, jak ich własne ideały społeczne rozgrywają się. W związku z tym utopijni zmuszają swoich nowych mieszkańców do podjęcia kroków. Ci, którzy chcą mieszkać w takich gminach, muszą przestrzegać wytycznych założycieli. Jeśli nie będą przestrzegać tych zasad - jeśli przestaną widzieć założyciela jako proroka - mogą chodzić. Mogą powrócić do społeczeństwa.

Pomimo faktu, że większość zawiodła, kilku zarobiło na utrzymanie. Total Loss Farm w Guilford w Vermont odniósł względny sukces. Kilka dzieciaków z Boston University, w tym kuzyn Jacobsa Verandah Porche, kupiło farmę w południowym Vermont. Porche mówi Odwrotność przez e-mail, że Farma Całkowitej Straty była „bunkowaniem bezkompromisowych, rozwlekłych, post-kolegialnych, idealistycznych, ale zmęczonych bitwą, żądnych przygód kumpli z niewielkimi praktycznymi umiejętnościami”.

Razem postanowili odejść od miast i cofnąć się w czasie. „Myśleli, że będą uprawiać żywność i być samowystarczalni”, wyjaśnia Jacobs. „Nie wiem, czy oni byli w tym bardzo dobrzy, ale produkowali. Napisali kilka książek, zrobili kilka zdjęć i spędzili tam szczęśliwe życie przez długi czas ”. Niewiele było miejsc, na które miejscowi mogliby narzekać. Wielu może nawet wczuć się w to: Vermont, ze swymi secesjonistami i pustelnikami, od dawna jest stanem wywrotowym.

Ale ludzie z zewnątrz muszą dobrać odpowiedni akord. Mieszkańcy nie witają wszystkich przybyszów z otwartymi ramionami. Chociaż Sharon jest miejscem urodzenia Józefa Smitha, wyjechał ze swoją rodziną ponad 200 lat temu, w wieku 12 lat. Mieszkańcy miasta nie uważają dziś raju osobistego Davida Hala za konieczny hołd dla Smitha, przypuszczalnego wizjonera; na jego cześć jest już granitowy obelisk, który wystarczy. Więc ci mieszkańcy mobilizują się przeciwko projektowi.

Patrząc na plany Hall, opór ten jest zrozumiały. Choć czas trwania wynosi około 50 lat, zgarnianie gruntów przez Hall jasno pokazuje, że zamierza on wykorzystać pieniądze, aby osiągnąć swój cel. To nie jest rodzaj rzeczy, w które wchodzą Vermonters.

Hall odchodzi od oryginalnych planów Smitha, ale - biorąc pod uwagę, że minęły dwa stulecia - niewiele. Po pierwsze, zwiększył rozmiar każdej społeczności z jednego do prawie trzech mil kwadratowych. Domy wielorodzinne i „mieszkania do pracy” obejmują dostępne opcje mieszkaniowe, z których wszystkie są stosunkowo małe i minimalistyczne. Są „darmowe”, pod warunkiem, że pracujesz dla społeczności i oddajesz wszystkie swoje pieniądze, kiedy się wprowadzasz. (Więcej na ten temat poniżej).

Z wizji Smitha zniknęły stodoły i stajnie, choć Hall podtrzymuje ducha alternatywnego transportu: „Ludzie nie będą konteneryzowani pojazdami i nie będą przewozić dróg; będą chodzić między sobą, wśród ogrodów, gajów i sadów ”- pisze Hall. To jest częściowa prawda: niepełnosprawni mieszkańcy będą dosłownie przewożeni kontenerami przez pojazdy - elektryczne strąki - i poganiane w dół drogi. Te same strąki będą przewozić żywność i ładunki i będą przebiegać pod chodnikami. Przy złej pogodzie lub w pośpiechu mieszkańcy będą mogli jeździć w tych niejasnych podziemnych strąkach.

Większość planowanych społeczności potrzebuje punktów sprzedaży. Założyciele muszą być w stanie wykazać, w skrócie, dlaczego ich projekty są uczciwe i sprawiedliwe - i muszą być w stanie to zrobić bez odwoływania się do religii. Babcock Ranch z Florydy zwrócił się do Doliny Krzemowej, aby uzyskać inspirację, a deweloper Syd Kitson jest pionierem pierwszego na świecie inteligentnego miasta zasilanego energią słoneczną. Punkty sprzedaży: energia słoneczna, inteligentne miasto. David Hall wykorzystuje „wystarczalność energetyczną”, ponieważ obecnie niewielu może odmówić zrównoważonego budownictwa i życia. NewVistas będą zatem rzekomo zbierać energię z „słońca, wiatru i ziemi” i będą przetwarzać wodę i odpady żywnościowe. Szklarnie zdobią każdy dach.

Jeśli chodzi o socjotechnikę - to, co to czyni Hall utopijny projekt, a nie tylko planowana społeczność - jest wiele do zrobienia. Ci, którzy nie lubią ograniczeń, mogą swobodnie chodzić w dowolnym momencie. Ale ci, którzy chcą zostać? „Uczestnicy i ich osoby na utrzymaniu są zobowiązani do przestrzegania zasad i regulaminów społeczności”.

Te zasady i przepisy są już liczne. Istnieje ścisła, zalecana dieta. „Będzie potrzeba regulacji rodzajów żywności, które są dostępne dla mieszkańców NewVista”, pisze Hall. „Tradycyjna zachodnia dieta… będzie musiała zostać znacznie zmodyfikowana”.

W Vermont, gdzie zimy są długie, cała ta praca będzie wymagała bezprecedensowego sukcesu. Albo zabiorą pieniądze. A jeśli Hall znajdzie drogę, nie zabraknie mu pieniędzy. Każdy, kto wprowadzi się do NewVista, będzie musiał zainwestować wszystkie swoje pieniądze w mieście. „Kiedy ludzie przychodzą do społeczności NewVista”, pisze Hall, „zdeponują swoje aktywa intelektualne i środki pieniężne w funduszu kapitałowym społeczności”. Muszą sprzedawać swoje samochody i inne „duże aktywa osobiste” i podobnie depozyt - czytaj: darowizna - to pieniądze. Dziesięć procent wszystkich zysków biznesowych trafia do miasta. NewVistas będzie właścicielem własności intelektualnej swoich mieszkańców.

Karrie Jacobs nie jest przekonana, że ​​mieszkańcy będą mogli znieść nakazy przez bardzo długi czas. „Wydaje mi się, że rzeczą, która sprawia, że ​​schematy utopijne zawodzą, jest to, że istnieje tylko pewna ilość inżynierii społecznej, którą ludzie będą tolerować” - mówi. Hall, w oczach Jacobsa, przesadza. Patrząc na inne rekordy utopijnych projektów, trudno się nie zgodzić.

Te rygorystyczne zasady nie są jedynymi aspektami pomysłów Hall'a, które irytują przyszłych sąsiadów, którzy mają stronę internetową poświęconą zatrzymaniu jego projektu. Zachowywał się pochopnie. Kupuje hektary na hektarach otwartych terenów, aby budować prefabrykowane budynki, które nie będą wyglądać jak farmy czy stodoły. Próbuje zabrać 20 000 ludzi do miasta liczącego 1500 mieszkańców. W perspektywie, stolica stanu Vermont, Montpelier, ma tylko około 8000 osób. „Wchodzenie w rozwój w tej skali jest dość antytetyczne dla całego ducha Vermont”, mówi Jacobs.

Wydaje się, że Hall nie wie nic o Vermont i jego sposobach i nadal zachowuje się tak, jakby to nie było problematyczne. Na cześć Halla uczestniczył w przynajmniej jednym spotkaniu w mieście i osobiście bronił swojego planu, ale wydaje się, że nie za bardzo krytykuje. „Przepraszam, że mam do tego tak wielkie zaufanie” - powiedział Bloomberg. „Osobiście uważam, że ludzie z Vermont w końcu o to poproszą”.

$config[ads_kvadrat] not found