Ken Burns stawia Trump na Blast w Stanford: „Rażąco nie kwalifikowany”

$config[ads_kvadrat] not found

Ken Burns blasts Donald Trump at Stanford commencement

Ken Burns blasts Donald Trump at Stanford commencement
Anonim

Bernie Sanders prawdopodobnie nigdy nie zrezygnuje z wyścigu, ale w przypadku, gdy pewnego dnia to zrobi, zostaliśmy obdarowani przez zastąpienie #burn. Filmowiec Ken Burns wygłosił dziś przemówienie na Uniwersytecie Stanforda, podczas którego przystąpił do absolutnie deszczowej retorycznej rozprawy z nieznanym technicznie kandydatem na prezydenta, który oczywiście nie jest żaden z Donalda Trumpa.

Twórca filmu dokumentalnego jest znanym aktywnym członkiem Partii Demokratycznej, więc nie dziwi go fakt, że jego przemówienie zachęciło świeżo upieczonych absolwentów do „walki z - niezależnie od politycznej perswazji - dyktatorskimi tendencjami kandydata o zerowym doświadczeniu bardzo złośliwa, ale subtelna sztuka polityki ”.

Może rozmawiać o kimkolwiek.

Burns znany jest z filmów dokumentalnych Wojna domowa, ale (wymownie) wykonał także pracę filmową dla Demokratycznego Komitetu Narodowego. Powiedział publiczności w Stanford, że ten cykl wyborczy ma „piekło w koszyku”, z którym nie jest łatwo się spierać - i że podczas gdy kandydaci na prezydenta są ogólnie kwalifikowanymi osobami, tym razem mamy kogoś, kto jest bardzo nie zakwalifikowany. (Ponownie, bez nazw). Ponieważ większość bazy Trumpa nie cieszyła się przywilejem szkolnictwa wyższego, można założyć, że większość ocen odsłuchowych była mniej więcej na tym poziomie.

Użyto również zwrotu „proto-faszyzm”. Cieszyć się:

* Prezydent Hennessy, członkowie Rady Powierniczej, wybitni wykładowcy i pracownicy, dumni i odprężeni rodzice, spokojni i pogodni dziadkowie, rozproszeni, ale potajemnie zadowoleni rodzeństwo, panie i panowie, kończący studia w klasie 2016, dzień dobry. Jestem głęboko zaszczycony i uprzywilejowany, że poprosiłeś mnie tutaj, abym powiedział kilka słów przy tak doniosłej okazji, że możesz znaleźć to, co muszę powiedzieć, godne twojej uwagi na tak ważny dzień, zwłaszcza o tak historycznym znaczeniu. Sto dwadzieścia pięć lat. Łał.

Dziękuję również za to hojne wprowadzenie, Prezydencie Hennessy. Zawsze jednak czuję się zmuszony, by zaszczepić się przeciwko takiej pochwale, pamiętając, że mam na swojej lodówce w domu starą i teraz wyblakłą kreskówkę, która pokazuje dwóch mężczyzn stojących w piekle, płomienie lizają się wokół nich. Jeden facet mówi do drugiego: „Najwyraźniej moje ponad 200 kredytów ekranowych nie znaczyło nic cholernego”. Oczywiście nie; w twoich osiągnięciach jest znacznie więcej znaczenia, które dziś upamiętniamy.

Zajmuję się upamiętnianiem historii. Nie zawsze jest to popularny temat na kampusach uniwersyteckich, szczególnie, gdy czasami może się wydawać, że ktoś prowadzi anachroniczny i nieistotny pościg, szczególnie w tej gwałtownej chwili, która wydaje się wywierać na nas wpływ. Moim zadaniem jest jednak przypominanie ludziom - z opowieścią, pamięcią, anegdotą i uczuciem - o mocy, jaką nasza przeszłość wywiera, aby pomóc nam lepiej zrozumieć, co dzieje się teraz. Moim zadaniem jest próba rozróżnienia wzorców i tematów z historii, aby umożliwić nam interpretację naszej oszałamiającej, a czasem przerażającej teraźniejszości. Od prawie czterdziestu lat pilnie praktykuję i rygorystycznie utrzymuję świadomą neutralność w mojej pracy, unikając poparcia wielu moich kolegów, próbując przemawiać do wszystkich moich współobywateli.

Przez te dziesięciolecia historycznego kręcenia filmów dokumentalnych doszedłem do wniosku, że historia nie jest ustaloną rzeczą, zbiorem dokładnych dat, faktów i wydarzeń, które składają się na wymierną, pewną, pewną siebie prawdę. Historia jest rzeczą tajemniczą i plastyczną, stale się zmieniającą, nie tylko w miarę pojawiania się nowych informacji, ale także w miarę jak zmieniają się nasze własne zainteresowania, emocje i skłonności. Każde pokolenie odkrywa na nowo i ponownie analizuje tę część swojej przeszłości, która nadaje jej obecne nowe znaczenie, nową możliwość i nową moc. Pytanie staje się dla nas teraz - szczególnie dla ciebie - co wybierzemy jako naszą inspirację? Które odległe wydarzenia i długie martwe postacie zapewnią nam największą pomoc, najbardziej spójny kontekst i mądrość, aby iść naprzód?

Jest to częściowo pytanie egzystencjalne. Nikt z nas nie wychodzi stąd żywy. Wyjątek nie zostanie wykonany w Twoim przypadku i będziesz żył wiecznie. Nie możesz właściwie zaprojektować swojego życia.(Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz to, powiedz jej swoje plany). Ciężkie czasy i zmienne koleje życia ostatecznie odwiedzą każdego. Uświadomisz sobie również, że jesteś mniej zdefiniowany przez dobre rzeczy, które ci się przytrafiają, chwile szczęścia i widoczną kontrolę, niż przez te nieszczęścia i nieoczekiwane wyzwania, które w rzeczywistości kształtują cię bardziej definitywnie i pomagają umocnić swój prawdziwy charakter - miarę jakiejkolwiek wartości ludzkiej. Ty zwłaszcza wiesz, że rozmowa, która wychodzi z tragedii i niesprawiedliwości, musi być zachęcana, kładąc nacisk na odwagę. To dzięki tym rozmowom robimy postępy.

Mój mentor, dziennikarz Tom Brokaw, powiedział mi niedawno: „To, czego się uczymy, jest ważniejsze niż to, co zamierzamy zrobić.” Trudno tam, ale też jest tak pięknie. A historia - pamięć - może cię przygotować.

Pamiętam wspomnienie lata 1962 roku, kiedy miałem prawie dziewięć lat, dołączając do naszej rodzinnej kolacji w upalny, upalny dzień w domu w nowym budynku w Newark, Delaware i widząc płaczącą matkę. Właśnie dowiedziała się, a mój brat i ja właśnie dowiedzieliśmy się, że w ciągu sześciu miesięcy będzie martwa na raka. Ale to nie było przyczyną łez. Nasze nieadekwatne ubezpieczenie zdrowotne praktycznie zbankrutowało nam, a nasi sąsiedzi - równie trudni ludzie pracujący - zajęli się kolekcją i przedstawili rodzicom sześć ostrych dwudziestodolarowych banknotów - w sumie 120 dolarów - tyle, by utrzymać nas na dłużej niż miesiąc. W tym momencie zrozumiałem coś o społeczności i odwadze, o ciągłej walce i małych zwycięstwach. Ten gorący czerwcowy wieczór był zwycięstwem. Całe moje zawodowe życie spędziłem próbując wskrzesić małe chwile w szerszym spektrum amerykańskiej historii, próbując znaleźć naszych lepszych aniołów w najtrudniejszych okolicznościach, próbując obudzić zmarłych, usłyszeć ich historie.

Ale w jaki sposób utrzymywać, że realizacja naszej własnej nieuniknionej śmiertelności sparaliżuje nas strachem? A jak możemy zachować nasze zwykłe zaprzeczanie temu faktowi, pozbawiając nasze życie i nasze działania o prawdziwym znaczeniu, prawdziwego celu? To nasze wielkie ludzkie wyzwanie, twoje wyzwanie. Tutaj historia może pomóc. Przeszłość często oferuje pouczającą i jasną perspektywę, z której można obserwować i godzić namiętności chwili obecnej, kiedy grożą nam przytłoczeniem. Historia, którą znamy, historie, które sami sobie opowiadamy, łagodzi ten egzystencjalny niepokój, pozwala nam żyć ponad nasze przelotne życie i pozwala nam cenić i kochać oraz odróżniać to, co ważne. A praktykowanie historii, zarówno osobistej, jak i zawodowej, staje się dla nas rodzajem sumienia.

Jako filmowiec, jako historyk, jako Amerykanin, ciągnęło mnie nieustannie życie, przykład i słowa Abrahama Lincolna. Wydaje się, że dostaje nas lepiej niż my sami. Sto pięćdziesiąt osiem lat temu, w połowie czerwca 1858 r., Abraham Lincoln, biegnąc w nieudanym przetargu na Senat Stanów Zjednoczonych, w czasie gorzkiej partyzantki w naszej polityce narodowej, prawie całkowicie nad kwestią niewolnictwo, rozmawiał z konwencją państwa republikańskiego w Illinois Statehouse w Springfield. Jego partia polityczna była zupełnie nowa, zrodziła się zaledwie cztery lata wcześniej z jednym tylko celem: położyć kres niedopuszczalnej hipokryzji niewolnictwa, która wciąż istniała w kraju promującym pewne niezbywalne prawa do siebie i świata.

Powiedział: „Dom podzielony przeciwko sobie nie może znieść”. „Dom podzielony przeciwko sobie nie może znieść”.

Cztery i pół roku później był prezydentem, przewodniczącym krajowi znajdującemu się w środku najgorszego kryzysu w historii Ameryki, naszej wojny domowej, przekazując Kongresowi swoje roczne przesłanie, co teraz nazywamy państwem Unii. Stan Unii nie był dobry. Jego dom był podzielony. Ale widział też większy obraz. „Dogmaty cichej przeszłości są niewystarczające dla burzliwej teraźniejszości. Ta okazja jest trudna i musimy wstać - z tej okazji. Ponieważ nasza sprawa jest nowa, musimy myśleć od nowa i działać na nowo. Musimy się wyrwać, a potem uratujemy nasz kraj ”.

A potem mówił dalej: „Współobywatele, nie możemy uciec od historii … Ognisty proces, przez który przechodzimy, oświeci nas, na cześć lub hańbę, do najnowszego pokolenia. Mówimy, że jesteśmy dla Unii. Świat nie zapomni, że to mówimy. Wiemy, jak uratować Unię… Dając wolność niewolnikowi, zapewniamy wolność wolnym - honorowi zarówno pod względem tego, co dajemy, jak i tego, co zachowujemy. Będziemy szlachetnie ratować, lub zgubić, ostatnią najlepszą nadzieję na ziemi ”.

Jesteś najnowszym pokoleniem, o którym mówił metaforycznie, a ty jesteś, niezależnie od tego, czy jesteś tego świadomy, czy nie, oskarżony o ocalenie naszej Unii. Stawka jest nieco inna niż stawiana przez Lincolna - nie ma jeszcze zbrojnego buntu - ale są one równie wysokie. A zanim wyjdziesz i spróbujesz żyć i kształtować resztę swojego życia, musisz teraz wstać, jak Lincoln błagał nas z tej okazji.

Wiesz, strasznie modne jest obecnie krytykowanie rządu Stanów Zjednoczonych, instytucja Lincoln próbowała ocalić, winić za wszystkie bolączki znane ludzkości, i, mój Boże, panie i panowie, zrobiło to więcej niż jego sprawiedliwy udział katastroficznych błędów. Ale trudno byłoby znaleźć - w całej historii ludzkości - większą siłę na dobre. Od naszej Deklaracji Niepodległości do naszej Konstytucji i Karty Praw; z proklamacji Emancypacji Lincolna oraz poprawek trzynastego, czternastego, piętnastego i dziewiętnastego do ustawy Land Grant College and Homestead; od transkontynentalnej kolei i naszych parków narodowych do prawa pracy dzieci, zabezpieczenia społecznego i ustawy o krajowych stosunkach pracy; od ustawy GI Bill i międzypaństwowego systemu autostrad po wprowadzenie człowieka na Księżyc i Affordable Care Act rząd Stanów Zjednoczonych jest autorem wielu najlepszych aspektów naszego życia publicznego i osobistego. Ale jeśli nastawisz się na politykę, jeśli posłuchasz retoryki tego cyklu wyborczego, będziesz boleśnie świadomy, że wszystko idzie do piekła w koszyku, a głównym winowajcą jest nasz zły rząd.

Jednym z powodów tego rodzaju krytyki jest to, że żyjemy w epoce mediów społecznościowych, w których jesteśmy stale zapewnieni, że wszyscy jesteśmy niezależnymi wolnymi agentami. Ale ta wolna agencja jest zasadniczo niezwiązana z prawdziwą społecznością, oderwana od zaangażowania obywatelskiego, oszukana w wierze w nasze samotne prymat przez wyrafinowaną kulturę medialną, która wymaga od ciebie - nie - desperacko cię potrzebuje - życia w pochłaniającym wszystko jednorazowym prezentie, noszącym właściwe niebieskie dżinsy, prowadzące właściwy samochód, niosące właściwą torebkę, jedzące we wszystkich właściwych miejscach, błogo nieświadome historycznych przypływów, które doprowadziły nas do tej chwili, błogo niezainteresowane tym, dokąd te przypływy mogą nas zabrać.

Nasza fałszywa suwerenność jest wzmocniona i nieustannie podkreślana przez naszą oczywistą i wielką pociechę, ale ten rodzaj egzystencji w istocie wszczepia w nas ogłupiającą identyczność, która nagradza zgodność (nie odwagę), ignorancję i antyintelektualizm (nie krytyczne myślenie). Nie byłoby tak źle, gdybyśmy tylko marnowali nasze życie, ale od tego zależy nasza polityczna przyszłość. Nadchodzi czas, kiedy ja - i ty - nie możesz dłużej pozostać neutralny, milczący. Musimy mówić głośniej… i mówić.

Przez 216 lat nasze wybory, choć gorzko kwestionowane, charakteryzowały się filozofią i charakterem kandydatów, którzy byli wyraźnie wykwalifikowani. W tym roku tak nie jest. Jeden jest rażąco nie zakwalifikowany. Zanim więc zrobisz cokolwiek ze swoim zasłużonym stopniem, musisz zrobić wszystko, co w twojej mocy, aby pokonać siły wsteczne, które zaatakowały nasz demokratyczny proces, podzieliły nasz dom, walczyć, bez względu na twoje polityczne przekonania, z dyktatorskimi tendencjami kandydata z zerowym doświadczeniem w bardzo oczernianej, ale subtelnej sztuce zarządzania; kto jest przeciwny wielu rzeczom, ale wydaje się, że nie jest na nic, oferując tylko bombastyczne i sprzeczne obietnice i przerażające orwellowskie wypowiedzi; osoba, która łatwo kłamie, tworząc środowisko, w którym prawda nie wydaje się mieć znaczenia; który nigdy nie wykazywał zainteresowania nikim lub czymkolwiek innym niż sobą i swoim własnym wzbogaceniem; który obraża weteranów, grozi wolną prasą, drwi z upośledzonych, oczernia kobiety, imigrantów i wszystkich muzułmanów; człowiek, który potrzebował więcej niż jednego dnia, aby zapomnieć o zwolenniku, który opowiada się za białą supremacją i Ku Klux Klanem; infantylny, zastraszający mężczyzna, który w zależności od swojego nastroju, chce odrzucić stare i ugruntowane sojusze, traktaty i długotrwałe relacje. Czuję prawdziwy smutek z powodu zrozumiałego przerażenia i - bezczelnych ludzi, którzy przybyli do jego kampanii w błędnym przekonaniu, że - jak to często bywa w telewizji - różdżka może być machana i każdy skomplikowany problem może być rozwiązany za pomocą najprostszych rozwiązań. Nie mogą. To polityczny system Ponzi. I poproszenie tego człowieka o najwyższe stanowisko w kraju byłoby jak poproszenie nowo wybitego kierowcy samochodu o lot 747.

Jako student historii rozpoznaję ten typ. Pojawia się wszędzie i we wszystkich epokach. Widzimy pielęgnowane w jego kampanii początki Proto-faszyzmu, natywistycznego antyimigranta Know Nothing-ism, brak szacunku dla wymiaru sprawiedliwości, perspektywa utraty władzy przez kobiety nad ich własnymi ciałami, Afroamerykanie ponownie poproszeni o pójście na tyły linia, tłumienie wyborców promowało radośnie, szowinistyczne grzechotanie szablą, całkowity brak świadomości historycznej, polityczna paranoja, która, jak można przypuszczać, wskazuje palce, zawsze czyniąc drugą błędną. To są wszystkie zjadliwe szczepy, które czasami nas zakażały w przeszłości. Ale teraz znów krosną przed nami - wszystko dzieje się na raz. Z naszych książek historycznych wiemy, że są to choroby starożytnych, a teraz upadłych imperiów. Poczucie wspólnoty, wspólnego poświęcenia, zaufania, tak bardzo części amerykańskiego życia, szybko się psuje, pobudzane i wzmacniane przez amoralny Internet, który pozwala kłamstwu okrążyć kulę ziemską trzy razy, zanim prawda może się zacząć.

Nie mamy już luksusu neutralności ani „równowagi”, ani nawet oszołomionej pogardy. Wiele z naszych instytucji medialnych w dużej mierze nie zdołało ujawnić tego szarlatana, rozdartego między dręczącą odpowiedzialnością za dobre dziennikarstwo a wielkimi ocenami, jakie zawsze zapewnia medialny cyrk. W rzeczywistości obdarzyli go obfitym czasem antenowym, którego tak bardzo pragnie, tak bardzo, że tak naprawdę zniweczył naszą naturalną ludzką odrazę do tego rodzaju zachowania. Hej, on jest bogaty; musi robić coś dobrze. On nie jest. Edward R. Murrow ujawniłby tego nagiego cesarza kilka miesięcy temu. On jest obrazą naszej historii. Nie dajcie się zwieść jego chwilowemu „dobremu zachowaniu”. Jest to tylko rozpieszczone, niewłaściwie zachowujące się dziecko, które ma nadzieję, że nadal ma deser.

I nie myśl, że tragedia w Orlando podkreśla jego punkty. To nie. Musimy „oderwać się”, jak powiedział Abraham Lincoln, od kultury przemocy i broni. A potem „uratujemy nasz kraj”.

Nie jest to kwestia liberalna ani konserwatywna, stan czerwony, podział państwa niebieskiego. To jest kwestia amerykańska. Wielu szanownych ludzi, w tym dwóch ostatnich prezydentów Republikanów, członków partii Abrahama Lincolna, odmówiło poparcia go. I błagam „Vichy Republikanów”, którzy go poparli, proszę o ponowne rozważenie. Musimy pozostać wierni dobroci i społeczności, które są cechami cywilizacyjnymi i odrzucają niepokojące, niefiltrowane Tourettes o jego plemienności.

Następne kilka miesięcy waszego „rozpoczęcia, to znaczy waszej przyszłości, będzie miało kluczowe znaczenie dla przetrwania naszej Republiki. „Ta okazja jest z trudem wypełniona”. Zobowiązujmy się tutaj dzisiaj, że nie pozwolimy, aby stało się to z wykwintną, ale głęboko wadliwą ziemią, którą wszyscy kochamy i pielęgnujemy - i mamy nadzieję pozostawić nienaruszoną naszą potomność. „Szlachetnie ocalmy”, a nie „zgubnie, ostatnia najlepsza nadzieja ziemi”.

Pozwól mi mówić bezpośrednio do klasy kończącej studia. Uważaj. Oto rada.

Popatrz. Jestem ojcem czterech córek. Jeśli ktoś powie ci, że został zaatakowany seksualnie, potraktuj to poważnie. I słuchaj ich! Być może, pewnego dnia, sprawimy, że wymowne oświadczenie ocalałego będzie równie ważne jak List dr Kinga z więzienia w Birmingham.

Staraj się nie mylić drugiego, tak jak to zrobiłem z tym „przypuszczalnym” kandydatem. Bądź za coś.

Bądź ciekawy, nie fajny. Nakarm także swoją duszę. Codzienny.

Pamiętaj, że niepewność czyni nas wszystkich kłamcami. Nie tylko kandydaci na prezydenta.

Nie myl sukcesu z doskonałością. Poeta Robert Penn Warren powiedział mi kiedyś, że „karierowość to śmierć”.

Nie wchodź zbyt głęboko w specjalizację. Edukuj wszystkie swoje części. Będziesz zdrowszy.

Uwolnij się od ograniczeń świata binarnego. To tylko narzędzie. Środek, nie koniec.

Szukajcie - i miejcie - mentorów. Słuchaj ich. Nieżyjący już reżyser teatralny Tyrone Guthrie powiedział kiedyś: „Szukamy pomysłów na tyle dużych, aby znów się bać”. Przyjmij te nowe pomysły. Ugryź więcej niż możesz przeżuć.

Podróżować. Nie utknij w jednym miejscu. Odwiedź nasze parki narodowe. Ich czysty majestat może przypominać o waszej własnej znikomości atomowej, jak zauważył jeden z obserwatorów, ale w nieodgadnionych drogach Natury poczujecie się więksi, inspirowani, tak jak egotysta pośród nas jest pomniejszany przez jego szacunek dla samego siebie.

Nalegaj na bohaterów. I bądź jednym.

Czytać. Książka jest wciąż największą maszyną stworzoną przez człowieka - nie samochodem, nie telewizorem, a nie smartfonem.

Robić dzieci. Jedną z największych rzeczy, które ci się przytrafią, jest to, że będziesz musiał się martwić - to znaczy naprawdę się martwić - o kogoś innego niż ty. Jest wyzwalający i radosny. Obiecuję. Zapytaj swoich rodziców.

Nie trać zapału. W greckiej etymologii słowo entuzjazm oznacza po prostu „Bóg w nas”.

Słuchaj swojego kraju. Nalegaj, abyśmy walczyli z odpowiednimi wojnami. Przekonaj swój rząd, jak wiedział Lincoln, że prawdziwe zagrożenie zawsze i wciąż pochodzi z tego uprzywilejowanego kraju. Rządy zawsze o tym zapominają.

Nalegaj, abyśmy wspierali naukę i sztukę, zwłaszcza sztukę. Nie mają nic wspólnego z rzeczywistą obroną naszego kraju - po prostu sprawiają, że nasz kraj jest wart obrony.

Uwierz, jak powiedział mi Arthur Miller w wywiadzie dla mojego pierwszego filmu na moście Brooklyn Bridge, „uwierz, że może ty też możesz dodać coś, co będzie trwałe i piękne”.

I głosuj. Nieodmiennie podkreślasz swoje obywatelstwo - i nasze wzajemne relacje - kiedy to robisz.

Powodzenia. I niech Bóg wie *.

$config[ads_kvadrat] not found