Nowy „Egzorcysta” wznosi się ponad franczyzę

$config[ads_kvadrat] not found

Words at War: Apartment in Athens / They Left the Back Door Open / Brave Men

Words at War: Apartment in Athens / They Left the Back Door Open / Brave Men
Anonim

Egzorcysta nigdy nie miał być franczyzą. Najlepiej sprzedająca się powieść Williama Petera Blatty'ego i inspirowany przez nią przebojowy film z 1973 r. Miały dość proste założenie: młoda dziewczyna mieszkająca na przedmieściach Waszyngtonu, D.C., jest opętana przez demona. Jej coraz bardziej zrozpaczona matka, niezdolna do znalezienia pomocy w naukach medycznych, zwraca się do Kościoła katolickiego, który ostatecznie wysyła dwóch kapłanów do prowadzenia wojny o duszę młodej dziewczyny. Jest w tym trochę więcej - szukanie duszy, nakłucia kręgosłupa, wymioty zupy grochowej - ale podstawową ideą jest to, że jest to jedno osobliwe wydarzenie, którego nigdy się nie powtórzy. Mitologia jest domniemana, ale ostatecznie nie jest szczególnie potrzebna; im czystsza horror udręczonej niewinności, tym skuteczniejsza staje się historia.

Ale adaptacja filmowa Williama Friedkina była jeszcze bardziej udana niż jej materiał źródłowy, co doprowadziło do czteroletniej walki o maksymalne wykorzystanie nieruchomości, której najlepsze pomysły zostały wprowadzone i rozwiązane w pierwszej odsłonie. Rezultat: seria czterech filmów z pięcioma filmami i, w ten piątek, zupełnie nowy spinoff telewizyjny, który zawiera (przynajmniej w oparciu o pilota) żadną z postaci z oryginału. To może być dobra rzecz. Jeśli przeszłe doświadczenia są jakikolwiek wskazaniem, im dalej pokaz może uzyskać MacNeils, a ojcowie Karras i Merrin, tym lepiej.

Mimo to jest to ciężka bitwa. Od samego początku próbuje sekwencjonować Egzorcysta zostały skompromitowane, nieistotne lub szalone - albo w przypadku Egzorcysta II: Heretyk, wszystkie trzy naraz. Wydana cztery lata po oryginale niedorzeczna wizja reżysera Johna Boormana miała na celu kontynuację opowieści o Reganie MacNeil (Linda Blair) i jej dalszych przygodach ze zwariowanym niegodziwcem znanym jako Pazuzu. Richard Burton (wyglądający na zdesperowanego, zdezorientowanego i bardziej niż trochę marynowanego) gwiazdy jako ojciec Lamont, kapłan, któremu Kościół zlecił zbadanie okoliczności śmierci ojca Merrina w oryginalnym filmie.

Rezultatem jest szum przegrzanego okultyzmu i podstępu sci-fi, a Louie Fletcher patrzy z boku jako psychiatra ze specjalną maszyną, która pozwala ludziom łączyć się psychicznie przez „pasujące dźwięki”. To tak absurdalne, jak się wydaje, a jednocześnie ambicja Boormana jest chwalebny (reżyser Uwolnienie, Excalibur i, um, Zardoz daje z siebie wszystko), wątpliwe, by wynik był skuteczny w jakimkolwiek kontekście. Jednak powtarzające się starania, by powiązać wydarzenia z oryginalnym filmem, zniechęcają oba filmy, podważając trzeźwo myślące podejście, które sprawiło, że praca Friedkina była tak potężna i sprawia, że ​​Boorman wygląda jeszcze gorzej w porównaniu.

Minęło ponad dziesięć lat, zanim Warner Brothers powrócił do Pazuzu, tym razem zabierając Williama Petera Blatty'ego, by zaadaptował jego powieść, Legion, do nieprzyzwoicie zatytułowanego Egzorcysta III. Wyniki były zaskakująco silne; Blatty był w stanie przenieść swoją wrażliwość na ekran (odświeżającą mieszankę ponurego humanizmu i zaskakująco dowcipnego humoru szubienicy) w sposób, w jaki Friedkin nie mógł, a film dostarcza jedne z najlepszych strachów w całej serii, w tym jeden szczególny długi zastrzelony w szpitalnym korytarzu, który może być najskuteczniejszym powolnym przestojem w historii tego medium. Ale studio nalegało, aby film przeżył dosłownie do swojego tytułu, zmuszając nieelegancką i niepotrzebną sekwencję egzorcyzmów do ostatecznego aktu, który pozbawił film dużej części jego mocy.

Mimo to nawet w skompromitowanej formie stoi ponad dwiema próbami dokonania czwartego (i obecnie ostatecznego) wejścia do filmu w serii. Kiedy reżyser Paul Schrader Dominion: Prequel dla Egzorcysty został uznany za niemożliwy do zrealizowania przez Morgan Creek Productions, Renny Harlin został wezwany do nakręcenia własnej wersji historii przeszłości ojca Merrina: wyniku, Egzorcysta: początek, był głośny i krzykliwy, gdy oryginał był powściągliwy i chorobliwy. Żadne z nich nie było szczególnie dobre, ponieważ obaj sprawili, że kardynalny (niezrozumiały) błąd polegał na dostarczaniu informacji, na które publiczność nie dbała szczególnie.

Ojciec Merrin jest postacią wielkiej tajemnicy w oryginalnym filmie, człowiekiem, którego przeszłość w obliczu demonów daje mu znaczny autorytet i władzę w ostatecznej rozgrywce. Ale jako postać niewiele o nim przekonuje poza tym autorytetem i tajemnicą. Nie ma potrzeby pokazywania jego wcześniejszej konfrontacji z Pazuzu, ani jego prób zrozumienia zła, ponieważ żadne z nich nie zmieni tego, co już wiemy: pojawia się w MacNeils, on (metaforycznie) zmaga się z potworem, a następnie umiera, dając Ojcu Karras (bardziej skonfliktowana i bardziej interesująca postać) ma szansę poświęcić się, by uratować Regan.

Oryginalny Egzorcysta opowiadał o sobie wszystko, co wymagało opowiedzenia. Po części jest to świetny film; są pytania pozostawione bez odpowiedzi, ale nie pytania potrzeba odpowiedzi, dlatego najbardziej udaną kontynuacją jest ta, która wykorzystuje elementy oryginalnej historii do odkrywania różnych pomysłów. To także najbardziej obiecująca rzecz w nowej serii. Pilot jest w dobrym tempie i przyzwoicie działa, ale co ważniejsze, pobiera elementy z inspiracji, ale umieszcza je w nowym kontekście. Jest zamożna rodzina z zaniepokojoną córką, ale tym razem potencjalnym possessee jest nastolatek, a tata cierpi na (dziwnie intrygującą) demencję. Jest dwóch kapłanów, ale podczas gdy jeden jest bardziej doświadczony w egzorcyzmach niż drugi, nie ma bezpośredniego dopasowania imienia lub osobowości do Karrasa lub Merrin. A przynajmniej do tej pory nikt w ogóle nie wymienił słowa „Pazuzu”.

Ale jak długo to potrwa? Chociaż jest godne pochwały, że nowa seria próbuje remiksować znane elementy w nieoczekiwany sposób, w pierwszym odcinku pojawia się wiele narastających bólów (tempo może być bardzo szybkie, ale czasami jest zbyt szybkie; postacie przechodzą od wątpliwości do pełnego przekonania w ciągu około minuty) i jest zbyt wcześnie, by stwierdzić, czy te bóle wygasną z czasem. Możliwe, że nowy program przerodzi się w zabawną, poważną, ale lekko absurdalną przejażdżkę dreszczową, która zapewne pozostała do zaoferowania w tej chwili. Choć wydaje się głupie wykorzystywanie tytułu do rozpoznawania marki i podstawowej koncepcji, może to być najlepsza szansa na sukces. Kuszące, choć może to być, zwracanie starego materiału jest grą malejących zysków; w końcu zupa grochowa przestaje być przerażająca i zaczyna być uciążliwa.

$config[ads_kvadrat] not found