Panie, nie próbujcie tego w domu! Shailene Woodley niedawno otworzyła się na temat chyba najbardziej niezdrowej diety odchudzającej celebrytów, z jaką zetknęliśmy się od dłuższego czasu – tak, w tym lizaki, które ssały te wszystkie nastoletnie mamy. To prawda, że chodziło o jej nową rolę w filmie Adrift , ale mimo to, według wszelkich standardów, było to naprawdę nie w porządku.
W tej roli Shailene gra Tami Oldham Ashcraft, prawdziwą kobietę, która została oddzielona na morzu od swojego męża, Richarda Sharpa, podczas jednego z „najbardziej katastrofalnych huraganów w historii”. Postać grana przez Shailene spędza następne 41 dni na desperackich poszukiwaniach swojego męża, a wszystko to podczas próby poruszania się po wstrząsającej rzeczywistości bycia na łasce żywiołów.
Według Daily Mail gwiazda Wielkich kłamstewek żyła na ścisłej diecie składającej się z „puszki łososia, kilku brokułów gotowanych na parze i dwóch żółtek każdego dnia” przez ostatnie dwa tygodnie kręcenia. Och, czekaj, ale jest coraz gorzej. 26-latka ujawniła, że ponieważ „nie może spać, kiedy jest głodna”, musiała wypić „kieliszek wina, żeby w zasadzie zemdleć”.
W rozmowie z The New Paper Shailene przypisała wiele swojej siły wsparciu ze strony współgwiazdy Adrift, Sama Claflina. „Pracowaliśmy bardzo długo na otwartym morzu. Sam i ja straciliśmy sporo na wadze, ponieważ nie jedliśmy dużo” – zaczęła. „Więc brak paliwa do fizycznego biegania, wraz z emocjonalną złożonością, która czasami była niesamowicie obciążająca, w połączeniu z fizycznością, mogło to być wyczerpujące doświadczenie” – kontynuowała Shailene.
„Nie wiem, czy dałbym radę bez Sama. Oboje naprawdę byliśmy dla siebie nawzajem w chwilach skrajnego wyczerpania i głodu” — powiedziała gwiazda Niezgodna.